Kilka tygodni temu prezes Pepsi chlapnął, że odbierze pierwsze Semi, elektryczne ciągniki siodłowe Tesli, do końca 2021 roku. Teraz kalifornijski oddział firmy otrzymał zgodę na budowę stacji ładowania samochodów elektrycznych o wartości 334 000 dolarów. To raczej nie jest zestaw słupków ładowania dla pracowników…
Pepsi i Tesla Megacharger. Coraz bliżej elektrycznego ciągnika siodłowego Tesli
Całkiem niedawno na należącym do Gigafactory Nevada (Stany Zjednoczone) terenie pojawiło się coś, co wyglądało jak duża miejska stacja ładowania, Urban Charger. Spekulowano, że to może być Tesla Megacharger, stacja ładowania dla ciężarówek, choć z lotu ptaka widać było, że ciągnik siodłowy z naczepą miałby do niej niezbyt łatwy dojazd. Niedługo później spekulacje się potwierdziły (źródło):
Teraz Pepsi otrzymało w Kalifornii (Stany Zjednoczone) pozwolenie na budowę stacji ładowania o wartości 334 000 dolarów, równowartości 1,4 miliona złotych. To nie jest koszt uruchomienia szybkiej ani nawet bardzo szybkiej stacji ładowania. Mamy raczej do czynienia z instalacją, która będzie oferowała nie tylko wysokie moce uzupełniania energii, ale też zostanie wyposażona w bufor (magazyn energii) pozwalający na szybkie ładowanie ciężarówek niemal niezależnie od mocy przyłącza elektroenergetycznego.
Dziś Superchargery v3 obsługują moce do 250 kW (w przyszłości: 300 kW). Nie są znane moce, jakie zaoferuje Tesla Megacharger. Biorąc pod uwagę, że minimalna pojemność baterii Tesli Semi ma wynieść około 500 kWh, Megacharger nie powinien oferować mniej niż 700 kW, żeby auto było w stanie uzupełnić 70 procent baterii (10->80 procent) w czasie około 30 minut.
Warto też zwrócić uwagę, że te 700 kW powinno być wartością średnią dla całego procesu, więc w rzeczywistości powinniśmy spodziewać się raczej 800-1 000 kW. A może nawet 1,5-2 MW, żeby stacja ładowania nie była wąskim gardłem w wypadku Tesli Semi z większymi bateriami.