Elon Musk rozpoczął w połowie marca zakup akcji Twittera, by stać się dzięki temu największym udziałowcem portalu społecznościowego. Zainwestował niemal 3 miliardy dolarów, równowartości 12,2 miliarda złotych. Gdy rozpoczynał swoje działania, zamieścił na Twitterze sondę dotyczącą wolności słowa w tym medium.
Elon Musk kupuje udziały w Twitterze. Whole Mars Catalog: chce zablokować TO zdjęcie
„To” zdjęcie to fotografia wykonana podczas Charro Days w granicznym mieście Brownswille w Południowym Teksasie (Stany Zjednoczone). Musk dał się złapać, gdy nadgryzał espiropapę, pokrojonego w spiralę ziemniaka, który następnie został upieczony na ruszcie:
Inni twierdzili żartobliwie, że szef Tesli i SpaceX zirytował się na Twittera, że nie ma w nim przycisku edytowania wypowiedzi. Prawda jest jednak taka, że Musk musiał się zirytować na politykę portalu społecznościowego. 25 marca stworzył na nim sondę, którą zatytułował tak:
Wolność słowa jest kluczowa do funkcjonowania demokracji.
Czy uważasz, że Twitter rygorystycznie przestrzega tej zasady? [w domyśle: wolności słowa, żeby każdy miał prawo wypowiedzi]
Tylko 29,6 procent z 2 milionów głosujących uznało, że Twitter przestrzega zasady wolności słowa. Aż 70,4 procent oświadczyło, że portal społecznościowy stosuje tę czy inną formę cenzury. Według Muska Twitter nie sprawdza się w roli rynku (placu miejskiego), na którym każdy może wygłosić, co mu się żywnie podoba. W ten sposób podważa demokrację.
Zakup udziałów sprawił, że Elon Musk stał się właścicielem drugiej publicznie notowanej spółki po Tesli. Kupił on 73 486 938 akcji o wartości około 2,9 miliarda dolarów. Udziały nie dają mu możliwości głosowania nad strategią rozwoju portalu, ale jako największy pojedynczy udziałowiec będzie mógł walczyć o wejście do rady nadzorczej, zarządu czy rady dyrektorów Twittera, twierdzi portal Electrek.
Aktualizacja: pierwsze pytanie, które zadał Musk, a które dotyczy bezpośrednio Twittera dotyczy przycisku edycji twittów:
Do you want an edit button?
— Elon Musk (@elonmusk) April 5, 2022
Zaledwie dzień po ujawnieniu powyższych informacji prezes Twittera zaprosił Elona Muska do rady dyrektorów portalu. Jest to odpowiednik polskiej rady nadzorczej, z tą wszak różnicą, że w jego skład wchodzą ludzie, którzy mogą zajmować stanowiska wykonawcze w firmie.